Od ostatniego posta nic w sprawie moich studiów, a raczej mojego podejścia do nich, się nie zmieniło. Nadal jakoś nie potrafię się cieszyć. Może gdy je zacznę zapałam do nich jakimś pozytywnym uczuciem, jednak na jakieś fajerwerki się nie nastawiam. Niestety nie jest to moje marzenie - wręcz przeciwnie. W sumie sama nie wiem po co złożyłam tam papiery...może dlatego, że wiedziałam, że nie dostanę się na prawo ? Tak, chyba tak to było. Po prostu bałam się, że zostanę na lodzie, że nigdzie się nie dostanę, że przez cały rok nie będę nic robić. Jeśli tak bym zrobiła, to wiem, że potem bym sobie nie poradziła. Trudno byłoby mi przyzwyczaić się na nowo do obowiązków "szkolnych". A tym sposobem nie wypadnę z "obowiązków", zobaczę jak wyglądają studia, zostawię sobie furtkę w postaci rozszerzonej matury z historii, którą być może napiszę w maju o ile nie spodoba mi się psychologia.
Jednak pomimo tej niekorzystnej dla mnie sytuacji staram się nie myśleć pesymistycznie i udaje mi się to :) Po raz pierwszy, od dłuższego czasu, mogę powiedzieć, że jest dobrze. To coś nowego dla mnie, ponieważ zawsze jak coś złego działo się wokół mnie to mój nastrój i moje samopoczucie było naprawdę kiepskie. Teraz jest inaczej i bardzo mi się to podoba :) Jestem z siebie naprawdę dumna, że poczyniłam tak duży postęp w moim sposobie postrzegania świata. Mam nadzieję, że ten stan będzie się utrzymywał i umacniał. Teraz może być tylko lepiej :)
Dni płyną z jednej strony bardzo szybko (już prawie sierpień) a z drugiej strony bardzo powoli (dopiero sierpień). Jeśli we wrześniu zaczynałabym szkołę to pewnie już bym zaczęła panikować, że już lipiec i za niedługo trzeba będzie iść do szkoły. Ale w tej sytuacji mam jeszcze dużo wolnego i zamierzam z niego korzystać ile tylko będę mogła. Muszę bardzo dobrze wypocząć i przygotować się do tego co czeka mnie od października - do czegoś nieznanego, obcego, z jednej strony przerażającego, a z drugiej czegoś co mnie przyciąga i zaciekawia.
Powoli zaczynam przyzwyczajać się do dorosłego życia. Pomaga mi w tym na pewno jazda samochodem (jest to zdecydowanie inne uczucie niż jeżdżenie "elką"). Pomimo, że prawko zdałam w grudniu ubiegłego roku do tej pory mało jeździłam. Jednak teraz nadrabiam zaległości :) W końcu jakoś na studia trzeba jeździć :D
Hmm...i co mi jeszcze w tym pomaga ? Na pewno w jakimś sensie wolność. Jednak nie jest to taka wolność, że imprezuję, wracam do domu nad ranem, piję, palę i inne typu rzeczy, bo tego nie lubię i sądzę, że takie zachowanie na pewno nie świadczy o dorosłości, a raczej wręcz przeciwnie - o niedojrzałości. Bo bawić też się trzeba umieć.
Jest to tego typu wolność, że mogę decydować o sobie i wiem, że jakąkolwiek podejmę decyzję, to ja będę ponosić jej konsekwencje.
To, że od października zaczynam studia to też pewien bodziec dorosłości. Nie ważne, że nie są to wymarzone studia, nie jest to to co chciałam osiągnąć, jednak jest to coś, co na pewno wprowadzi mnie w dorosłe, samodzielne i odpowiedzialne życie. I mam nadzieję, że za rok o tej porze nie będę już się zastanawiać czy na pewno jestem dorosłą osobą, ale będę już tego pewna.
Kolejnym "dowodem" mojej dorosłości jest fakt, że jestem bardziej śmiała. Kiedyś bałam się (może to złe słowo) odezwać do sprzedawcy w sklepie. Wiem, głupio to brzmi, ale po prostu nie znosiłam tego. A teraz nie mam z tym żadnego problemu. Naprawdę się z tego cieszę.
Rzeczą, którą chcę w sobie pokonać to niechęć do rozmów przez telefon. Mam nadzieję, że uda mi się to w sobie zwalczyć :)
* * *
Zdjęcie na dzisiaj: coś smakowitego :)
Pages
▼
2012/07/23
2012/07/17
Ogłoszenie "parafialne"
Cóż, trzeba to ogłosić...stoi a raczej siedzi przed Wami studentka pierwszego roku psychologii. Cóż, zadowolona to ja nie jestem, z radości nie skaczę. Powinnam się cieszyć, przecież mam 22 miejsce na liście, ogólnie to kierunek oblegany i powinnam być szczęśliwa, że się tam dostałam, ale...to nie było moje marzenie. Idę tam praktycznie jak na ścięcie. Zero jakiegoś zapału, zainteresowania...nic...
Moim marzeniem było prawo...
Mam w głowie taki plan, żeby za rok spróbować jeszcze napisać maturę rozszerzoną z historii i ponownie złożyć papiery na prawo, jednak czy dam radę pogodzić studia z nauką do matury ? Znowu do matury... ? Zwyczajnie nie wiem co mam robić...jutro albo pojutrze muszę zawieźć papiery na studia...w głowie mam jakąś pustkę, czarną dziurę, która wsysa wszystkie moje myśli...
Jednak jest jakoś inaczej niż zawsze. Pomimo tego, że mi się nie udało dostać tam gdzie chciałam, nie czuję się jakoś strasznie źle. Może dlatego, że już w sumie od dawna przeczuwałam, że się nie dostanę ? A może dlatego, że walczę o siebie ? Nie wiem. Ale wiem jedno - jest inaczej niż kiedyś, po prostu inaczej. Czuję spokój - dziwne dla mnie uczucie. Ale jest to taki inny spokój - wewnętrzny, który uspokaja mnie od środka, nakazuje się uspokoić, wyciszyć, przyjąć to, co życie dla mnie przygotowało.
Czy może ktoś z Was studiuje/studiował/zna kogoś kto studiuje/studiował psychologię ?
* * *
Zdjęcie na dzisiaj: trochę nostalgii
Moim marzeniem było prawo...
Mam w głowie taki plan, żeby za rok spróbować jeszcze napisać maturę rozszerzoną z historii i ponownie złożyć papiery na prawo, jednak czy dam radę pogodzić studia z nauką do matury ? Znowu do matury... ? Zwyczajnie nie wiem co mam robić...jutro albo pojutrze muszę zawieźć papiery na studia...w głowie mam jakąś pustkę, czarną dziurę, która wsysa wszystkie moje myśli...
Jednak jest jakoś inaczej niż zawsze. Pomimo tego, że mi się nie udało dostać tam gdzie chciałam, nie czuję się jakoś strasznie źle. Może dlatego, że już w sumie od dawna przeczuwałam, że się nie dostanę ? A może dlatego, że walczę o siebie ? Nie wiem. Ale wiem jedno - jest inaczej niż kiedyś, po prostu inaczej. Czuję spokój - dziwne dla mnie uczucie. Ale jest to taki inny spokój - wewnętrzny, który uspokaja mnie od środka, nakazuje się uspokoić, wyciszyć, przyjąć to, co życie dla mnie przygotowało.
Czy może ktoś z Was studiuje/studiował/zna kogoś kto studiuje/studiował psychologię ?
* * *
Zdjęcie na dzisiaj: trochę nostalgii
2012/07/13
Akcja "Odgruzuj swoje otoczenie"
Blog ten przechodził wiele metamorfoz. Zaczynając od wyglądu, poprzez język, w którym piszę (angielski, następnie angielsko - polski, aż ostatecznie polski) aż po widgety, które pojawiały się na blogu i na pewno będą pojawiać się nadal.
Moje życie również w tym czasie przechodziło wiele wzlotów i upadków, ale zaczęłam walczyć o siebie i o swoje szczęście. Na pewno bardzo pomógł mi w tym blog http://www.happyholic.pl. Znalazłam na nim wiele porad jak być szczęśliwą, jak walczyć o siebie i o swoje szczęście.
Chociaż nie ukrywam, że nie jest łatwo. Każdego dnia spotyka mnie wiele wyzwań - jedne są małe, inne duże, wymagające ogromnej siły i woli walki. Codziennie muszę walczyć o to, żeby się nie poddać. Żeby nie zejść z tej mojej drogi do szczęścia i pozytywnego myślenia.
Do tej pory żyłam jakby w zawieszeniu. Nie zdawałam sobie tak naprawdę sprawy, że nie jestem szczęśliwa. W moim słowniku w ogóle nie pojawiało się to słowo. Zresztą nawet nie było czasu na bycie szczęśliwą. Wiem, jak to brzmi. Ale tak to teraz, po upływie czasu, odbieram. Za dużo spraw miałam na głowie, za dużo obowiązków. Dopiero teraz mogłam odpuścić, zwolnić, wejrzeć w ciszy w głąb siebie i dostrzec prawdę o sobie. Od kiedy zaczęłam tą akcję dostrzegam więcej rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Wiem, że dla innych mogą one być niezauważalne, albo tak naturalne, że nie zwracają na nie uwagi, jednak dla mnie od niedawna są czymś wyjątkowym. Piękny zachód słońca, ciepły powiew wiatru, kropelki rosy na trawie, fantazyjne kształty i kolory obłoków i wiele wiele innych.
Czerpiąc radość z niewinnych przyjemności stałam się osobą bardziej zintegrowaną.
Brak pozytywnego myślenia to na pewno jedna z tych rzeczy, które chcę zmienić w sobie. Po prostu chcę być szczęśliwa ! I już ! Nie chcę już więcej być pesymistą, który nie dostrzega żadnych pozytywnych stron.
Założyłam nawet specjalny "zeszyt szczęścia". Pojawiają się w nim rady, jak osiągnąć upragniony przeze mnie stan szczęścia i optymizmu, cytaty o szczęściu oraz wiele innych, pozytywnych rzeczy.
Chcąc poprawić sobie nastrój po ostatnim psychicznym dołku zaopatrzyłam się w książkę Elizabeth Gilbert "Jedz, módl się i kochaj". Jakże bliskie są mi emocje autorki...
Pomimo tego, że nie przeżyłam tych wszystkich nieprzyjemności co ona, byłam w podobnym stanie psychicznym jeszcze nie dawno. Zerowe wsparcie od najbliższych nie pomagało mi w tej sytuacji (sytuacja ta nadal się utrzymuje, jednak nie zwracam na to uwagi. Widocznie nie jestem dla nich kimś ważnym). Książka ta bardzo mi pomaga. Wypisuję z niej wiele cytatów i wpisuję do mojego zeszytu. W chwilach zwątpienia na pewno do nich zajrzę.
Jeden z cytatów w 100 % odnosi się do mnie.
Nigdy nie zapominaj, że kiedyś, dawno temu, w chwili nieuwagi, rozpoznałaś w sobie przyjaciela.
Zgodnie z tytułem posta dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem akcji "Odgruzuj swoje otoczenie" zaczerpniętej z bloga Happyholic :)
Jestem typem chomika. Wszystko jest mi "wiecznie potrzebne" i trudno rozstać mi się z rzeczami, które w jakiś sposób zdobędę. A więc tym bardziej trudniej mi było zorganizować taką akcję i ostatecznie rozprawić się z niepotrzebnymi rzeczami. Ale jakoś poszło i dużo powędrowało na śmietnik, a te rzeczy, które jeszcze do czegoś się nadawały podarowałam rodzinie. Niepotrzebne książki oddam do biblioteki. Zrobiłam nawet porządek w długopisach, których miałam przeogromną ilość. Wyrzuciłam wszystkie niepiszące, albo te, do których nie można dokupić już wkładów. Teraz w pudełeczku panuje porządek i nawet znalazła się wolna przestrzeń na ewentualne, nowe długopisy.
Pomimo ogromnego zmęczenia czuję zdecydowaną ulgę. Otacza mnie teraz czysta i uporządkowana przestrzeń. Udało się nawet wygospodarować wolne miejsce, które przeznaczę na rzeczy na studia, jeśli się na nie dostanę.
Rozglądam się teraz po pokoju i czuję dumę: "Tak, sama to zrobiłaś !" - mówię sobie w myślach. Zrobiłam porządek we wszystkich szafkach, szafeczkach, szufladach, półkach, pufie i w szafie. Wytarłam kurze, nawet w takich miejscach, o których istnieniu (aż wstyd się przyznać) starałam się nie pamiętać przez lata i skutecznie omijałam je szmatką (m.in. pod wieżą - kto by pomyślał, że i tam może zbierać się kurz). Obowiązkowo poodkurzałam i wytarłam podłogi. Teraz mogę spokojnie wracać w góry.
Na zewnątrz zimno, szaro, ponuro, ale nie jest to w stanie zniszczyć mi dobrego samopoczucia.
"To my kreujemy nasze samopoczucie, nasze zachowania, a nie warunki zewnętrzne."
* * *
Do tej pory byłam w górach. Spędziłam tam świetny okres :) Przyjechałam do domu na jeden dzień, bo musiałam załatwić pewną sprawę i jutro wracam. Wiem, że siedzę tam już ponad miesiąc ale czuję się tam świetnie. W rodzinnej atmosferze, w otoczeniu przyrody wszystko nabiera innych, pozytywnych barw. Więc póki mogę to korzystam z długich wakacji w pełni.
* * *
Zdjęcia na dzisiaj: malutkie słoneczka
Moje życie również w tym czasie przechodziło wiele wzlotów i upadków, ale zaczęłam walczyć o siebie i o swoje szczęście. Na pewno bardzo pomógł mi w tym blog http://www.happyholic.pl. Znalazłam na nim wiele porad jak być szczęśliwą, jak walczyć o siebie i o swoje szczęście.
Chociaż nie ukrywam, że nie jest łatwo. Każdego dnia spotyka mnie wiele wyzwań - jedne są małe, inne duże, wymagające ogromnej siły i woli walki. Codziennie muszę walczyć o to, żeby się nie poddać. Żeby nie zejść z tej mojej drogi do szczęścia i pozytywnego myślenia.
Do tej pory żyłam jakby w zawieszeniu. Nie zdawałam sobie tak naprawdę sprawy, że nie jestem szczęśliwa. W moim słowniku w ogóle nie pojawiało się to słowo. Zresztą nawet nie było czasu na bycie szczęśliwą. Wiem, jak to brzmi. Ale tak to teraz, po upływie czasu, odbieram. Za dużo spraw miałam na głowie, za dużo obowiązków. Dopiero teraz mogłam odpuścić, zwolnić, wejrzeć w ciszy w głąb siebie i dostrzec prawdę o sobie. Od kiedy zaczęłam tą akcję dostrzegam więcej rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Wiem, że dla innych mogą one być niezauważalne, albo tak naturalne, że nie zwracają na nie uwagi, jednak dla mnie od niedawna są czymś wyjątkowym. Piękny zachód słońca, ciepły powiew wiatru, kropelki rosy na trawie, fantazyjne kształty i kolory obłoków i wiele wiele innych.
Czerpiąc radość z niewinnych przyjemności stałam się osobą bardziej zintegrowaną.
(E.Gilbert, Jedz, módl się i kochaj)
Brak pozytywnego myślenia to na pewno jedna z tych rzeczy, które chcę zmienić w sobie. Po prostu chcę być szczęśliwa ! I już ! Nie chcę już więcej być pesymistą, który nie dostrzega żadnych pozytywnych stron.
Założyłam nawet specjalny "zeszyt szczęścia". Pojawiają się w nim rady, jak osiągnąć upragniony przeze mnie stan szczęścia i optymizmu, cytaty o szczęściu oraz wiele innych, pozytywnych rzeczy.
Chcąc poprawić sobie nastrój po ostatnim psychicznym dołku zaopatrzyłam się w książkę Elizabeth Gilbert "Jedz, módl się i kochaj". Jakże bliskie są mi emocje autorki...
Pomimo tego, że nie przeżyłam tych wszystkich nieprzyjemności co ona, byłam w podobnym stanie psychicznym jeszcze nie dawno. Zerowe wsparcie od najbliższych nie pomagało mi w tej sytuacji (sytuacja ta nadal się utrzymuje, jednak nie zwracam na to uwagi. Widocznie nie jestem dla nich kimś ważnym). Książka ta bardzo mi pomaga. Wypisuję z niej wiele cytatów i wpisuję do mojego zeszytu. W chwilach zwątpienia na pewno do nich zajrzę.
Jeden z cytatów w 100 % odnosi się do mnie.
Nigdy nie zapominaj, że kiedyś, dawno temu, w chwili nieuwagi, rozpoznałaś w sobie przyjaciela.
Zgodnie z tytułem posta dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem akcji "Odgruzuj swoje otoczenie" zaczerpniętej z bloga Happyholic :)
Jestem typem chomika. Wszystko jest mi "wiecznie potrzebne" i trudno rozstać mi się z rzeczami, które w jakiś sposób zdobędę. A więc tym bardziej trudniej mi było zorganizować taką akcję i ostatecznie rozprawić się z niepotrzebnymi rzeczami. Ale jakoś poszło i dużo powędrowało na śmietnik, a te rzeczy, które jeszcze do czegoś się nadawały podarowałam rodzinie. Niepotrzebne książki oddam do biblioteki. Zrobiłam nawet porządek w długopisach, których miałam przeogromną ilość. Wyrzuciłam wszystkie niepiszące, albo te, do których nie można dokupić już wkładów. Teraz w pudełeczku panuje porządek i nawet znalazła się wolna przestrzeń na ewentualne, nowe długopisy.
Pomimo ogromnego zmęczenia czuję zdecydowaną ulgę. Otacza mnie teraz czysta i uporządkowana przestrzeń. Udało się nawet wygospodarować wolne miejsce, które przeznaczę na rzeczy na studia, jeśli się na nie dostanę.
Rozglądam się teraz po pokoju i czuję dumę: "Tak, sama to zrobiłaś !" - mówię sobie w myślach. Zrobiłam porządek we wszystkich szafkach, szafeczkach, szufladach, półkach, pufie i w szafie. Wytarłam kurze, nawet w takich miejscach, o których istnieniu (aż wstyd się przyznać) starałam się nie pamiętać przez lata i skutecznie omijałam je szmatką (m.in. pod wieżą - kto by pomyślał, że i tam może zbierać się kurz). Obowiązkowo poodkurzałam i wytarłam podłogi. Teraz mogę spokojnie wracać w góry.
Na zewnątrz zimno, szaro, ponuro, ale nie jest to w stanie zniszczyć mi dobrego samopoczucia.
"To my kreujemy nasze samopoczucie, nasze zachowania, a nie warunki zewnętrzne."
* * *
Do tej pory byłam w górach. Spędziłam tam świetny okres :) Przyjechałam do domu na jeden dzień, bo musiałam załatwić pewną sprawę i jutro wracam. Wiem, że siedzę tam już ponad miesiąc ale czuję się tam świetnie. W rodzinnej atmosferze, w otoczeniu przyrody wszystko nabiera innych, pozytywnych barw. Więc póki mogę to korzystam z długich wakacji w pełni.
* * *
Zdjęcia na dzisiaj: malutkie słoneczka
2012/07/09
Therapy of luck
The end of the heat! (at least today)
For several days I realize the so-called therapy luck. My friend recommended me this blog and decided to finish it enchanted with the acquisition in a sad mood, and other unpleasant things that went through my head. As I think about them now, it makes me hair on my head. Brrr ...
According to the blog I set up my Jar of Success. I believe that it will appear more and more success. The next steps of therapy before me, but I know that I can. Keep your fingers crossed :)
For my treatment should also account for pinspire and pintest. They have inspired me to fight with sadness and pessimism :)
Last drags me to write (it's probably by my friend ... know that I'll get you XD). In the previous post you could see my latest story. Some stories are in the so-called drawer. Maybe I will publish them ... for example here?
Today I started to write a story. But if anything will come of it? We will see.
* * *
Koniec upałów !! (przynajmniej dzisiaj)
Od kilku dni realizuję tak zwaną terapię szczęścia. Moja przyjaciółka poleciła mi ten blog http://www.happyholic.pl i oczarowana nim postanowiłam skończyć z przejmowaniem się, smutnym nastrojem i innymi nieprzyjemnymi rzeczami, które chodziły mi po głowie. Jak teraz o nich pomyślę, to włos jeży mi się na głowie. Brrr...
Zgodnie z blogiem założyłam swój Słoik Sukcesów. Wierzę, że będzie się w nim pojawiać coraz więcej sukcesów. Kolejne etapy terapii przede mną, ale wiem że dam radę. Trzymajcie za mnie kciuki :)
Do mojej terapii należy też konto na pinspire i pintest. To one mają mnie inspirować do walki ze smutkiem i pesymizmem :)
Ostatnio ciągnie mnie do pisania (to pewnie przez moją przyjaciółkę...wiedz, że ja cię dopadnę XD). W poprzedniej notce mogliście zobaczyć moje najnowsze opowiadanie. Kilka opowiadań znajduje się w tak zwanej szufladzie. Może je opublikuję...na przykład tutaj ?
Dzisiaj też zaczęłam pisać jakieś opowiadanie. Ale czy coś z niego wyjdzie? Zobaczymy.
* * *
Photo for today: panorama view
2012/07/01
Inspiration
Dzisiejsza burza zainspirowała mnie do napisania takiego oto krótkiego opowiadania. Zapraszam do komentowania :-)
~ ~ ~ ~
Gorąco. Parno. Lepkie powietrze oplata ciało. Nie pozwala na chwilę wytchnienia. Męczy od rana, katuje, wykańcza…
A więc tak. Co tam u mnie pewnie chcielibyście wiedzieć ?
No to tak: 1,5 miesiąca wakacji już minęło. Mogę je na pewno zaliczyć do udanych. Odpoczywam sobie i jest dobrze, nawet bardzo dobrze.
Z wyników z matur jestem zadowolona, nawet bardzo. Teraz czekam na wyniki rekrutacji na studia. I tak się zastanawiam czy prawo na pewno jest tym wymarzonym kierunkiem dla mnie. Może jest to psychologia? Nie wiem, dużo wątpliwości...
Muszę to poważnie przemyśleć. Od tego zależy całe moje przyszłe życie (Boże, jak to brzmi O_O)
Poza tym nic się nie dzieje. Nadrabiam zaległości czytelnicze, oglądam filmy, odpoczywam, robię zdjęcia i wiele innych rzeczy na które przez ten cały pracowity rok szkolny nie miałam czasu.
Upały dokuczają mi niemiłosiernie. A mają być do 14 lipca...
Jedynym pocieszeniem są burze...
~ ~ ~ ~
Gorąco. Parno. Lepkie powietrze oplata ciało. Nie pozwala na chwilę wytchnienia. Męczy od rana, katuje, wykańcza…
Z zachodu
nadciąga Ona. Czekała cały dzień, zbierała siły. W końcu daje swój popis.
Najpierw krótki i głośny. Widowiska dopełnia ulewny Deszcz i Grad oraz
porywisty Wiatr. Przedstawienie, krótki spektakl zdaje się zmierzać ku końcowi.
Oddala się, z daleka dając jeszcze o sobie znać głuchymi pomrukami.
Jednak nie
zamierza się dzisiaj jeszcze poddać. W ciągu dnia nazbierała dużo sił. Nie chce
odkładać ich na potem. To jest jej czas. Znowu odziewa się w fioletowo – siwe szaty.
Ponownie daje o sobie znać. Tym razem sunie ze wschodu. Nie widać po niej
poprzedniego wysiłku. Postanawia rozświetlić mrok swoim świetlanym pięknem sto
razy piękniejszym od słońca lub księżyca. Jednak zachodzące słońce walczy z
Nią, nie chce ustąpić jej miejsca na wieczornym nieboskłonie. Niebo jest
ogromne, a więc dzielą się nim – Ona zajmuje przeważającą część wschodniego firmamentu,
natomiast Słońce posyła swoje ostatnie promienie, aby oświetliły ziemski padół.
Jednak Ona chce zachować niezależność. Chce być sama. Chce dyktować warunki i
rządzić niepodzielnie.
Do tej
pory nie wykorzystała w tej części przedstawienia Wiatru. Teraz wzywa go
ponownie. Świetlne zygzaki we wrzosowych barwach, które są na Jej usługach, rozświetlają
niebo, chcąc odgonić Słońce: „Twój czas już minął. Teraz moja kolej.”
Walka
trwa. Ponownie przybywa na wezwanie Deszcz. Teraz On razem z Wiatrem i
błyskawicami dają niezapomniany spektakl. Jednak Słońce trwa nadal. Nie straszne
mu grzmoty, błyskawice, Wiatr i Deszcz – Ono trwa nadal. Wiatr nie ma już
takiej siły – wycofuje się i powraca. Chce czy nie chce pomóc ?
Ona nie
rezygnuje. Walczy, a jej walka jest coraz głośniejsza i jaśniejsza. Razem z
deszczem tworzy piękną, harmonijną melodię. Nie rezygnuje. Walczy bez przerwy. Ani
na sekundę nie odpuszcza. Wie, że będzie tu częstym gościem, szczególnie teraz,
w czasie upalnych dni. To jej czas, jej miejsce. Jednak chce, aby ten
dzisiejszy występ został niezapomniany.
Wiatr nie
jest jej pomocnikiem, On tylko zniszczyłby jej występ, przegoniłby ją,
rozpędził. Przeszkadza jej Słońce, które nadal czai się po zachodniej stronie,
wysyłając na ziemię gorące, złote promienie.
Staje się
bardziej gniewna. Błyskawic jest coraz więcej. Są coraz grubsze i bardziej
fioletowe. Czuje, że stoi w miejscu. Jednak jej to odpowiada. Czerpie energię z
tego nagrzanego skrawka ziemi.
Wśród zwierząt
panuje strach. One odczuwają jej gniew. Kryją się w swoich norach, by tam
przeczekać jej zły humor. Mały bąk zmęczony lotem w deszczu, przysiada pod
dachem. Jest spokojny. Wie, że tu mu nic nie grozi. Odpoczywa i przygląda się
Jej.
Słońce
nadal nie przegrywa. Chowa się za horyzontem powoli i spoziera na Nią. Nie chce
opuszczać ludzi i zostawiać ich z gniewna Panią.
Po
dwugodzinnym wysiłku Ona nadal nie słabnie. Wręcz przeciwnie – rośnie w siłę. Wie,
że Słońce już Jej w niczym nie przeszkodzi, Ono zakończyło już swoją dzisiejszą
pracę. Teraz jest tylko Ona. Błyskawice przypominają kolorowe fajerwerki
wystrzeliwane z radości na pożegnanie Słońca. Wzmagający się deszcz zdaje się
wiwatować. Ona wygrała, teraz czas na fiestę.
Bąk zdaje
się przysypiać. Czarny kot jest niespokojny. Krąży na zewnątrz szukając schronienia.
A Ona
tryumfuje. Przykrywa wszystko swoim ciemnym płaszczem, w którym ma zbiór
błyskawic. To one są teraz Jej najważniejszymi sługami. Co chwilę z nocy staje się fioletowy dzień.
Delikatny wiaterek nie jest w stanie jej przeszkodzić. Ona jest potężna. Z Deszczem
odgrywa swój koncert. Grzmoty przybierają na sile, coraz częściej „zapada dzień”.
Południowa
i wschodnia część nieba jest jej. Gdy już wydaje się, że traci na sile, Ona
daje o sobie znać w pełnej okazałości.
Bąk już tu
chyba dzisiaj pozostanie. Do czarnego kota dołącza prążkowany. Razem szukają schronienia
przed Jej gniewem.
Drzewa,
które w czasie krótkiej uwertury gięły się pod wpływem Jej pomocnika, teraz są
nieruchome, ledwie ruszają listkami.
Teraz do
koncertu przyłączają się świerszcze. Ich złowieszczy śpiew pogłębia atmosferę
grozy.
Błyskawice
nabierają coraz piękniejszych kształtów. Ona nie planuje stąd dzisiaj odejść. Ona
chce tu zostać na noc. Powoli zajmuje również zachodnią część nieba. Chce opanować
je całe. Chce uczynić je swoim królestwem.
Bąk nadal
nie zwraca na Nią uwagi. Jest obojętny wobec jej względów. Koty również gdzieś
się pochowały. Towarzyszą Jej tylko służki, lekki Wiatr, Deszcz i świerszcze. Ona
jednak się tym nie przejmuje. Wytrwale stoi na posterunku. Nie poddaje się,
pomimo tego, że słabnie. Już nie może tak często otwierać swojego płaszcza. Wysypuje
z niego błyskawice, jednak jest ich tam mniej niż na początku. Grzmoty również
cichną. Deszcz powoli ustaje. Wyraźniej słychać świerszcze. Drzewa uginają
swoje gałęzie. Jednak czy Wiatr przystąpi do tej sztuki ? Czy odegra w nim
rolę, zwyciężając z Nią ? Czy polegnie na polu bitwy ? Deszcz znowu się wzmaga.
Wiatr podjął walkę.
Jednak Ona
tak łatwo się nie poddaje. Nadal pokazuje swe wdzięki. Ma coraz mniej sił. Zachodnie
niebo jest już czyste, a Oba traci już siły. Teraz panuje tylko nad połową
nieboskłonu, ale ją też pomału oddaje pod panowanie nocy. Przycicha, uspokaja
się. Dużo już dzisiaj zrobiła. Musi zebrać siły na kolejne dni.
Przed chwilą
złowróżbny, teraz relaksujący chór świerszczy wygrywa swoją melodię. Do procesu
przyłącza się wiatr. To On zada Jej ostateczny cios.
Wydaje
ostatnie pomruki. Odchodzi. Żegna się z ludźmi. Jednak nie jest to rozstanie na
długo. Zdaje się mówić: „Ja tu jeszcze powrócę. Szybciej, niż ci się wydaje
człowiecze.”
Nadciąga
noc. Spokojna, pachnąca ozonem i świeżością noc. Bezchmurna, będąca ochłodą po
upalnym dniu.
Jednak Ona
jeszcze walczy. Ostatkami sił rozświetla noc. Mimo wszystko grzmoty są ciche, głuche,
stanowią zapowiedź kolejnej wizyty…
Odeszła.
Jednak nie na zawsze. Pozostawiła po sobie przyjemny chłód: „Ludzie – to prezent
dla was” – zdaje się mówić. „Dobrej nocy”
~ ~ ~ ~
Well. What's up with me, you probably want to know?
So: 1.5 month holiday has passed. I can certainly be successful. I'm resting myself and well, very well.
From results of the Matura exams I am very very happy. Now I'm waiting for the results of admissions. And so I wonder if the law is certainly the ideal direction for me. Or is it psychology? I do not know a lot of questions ...
I must think seriously about it. From it depends on all of my future life (God, how it sounds O_O)
Moreover nothing happens. I'm catching up with reading, watching movies, relax, take pictures and many other things that all this busy school year did not have time.
Heat annoy me mercilessly. And they will be to July 14 ...
The only consolation is storms ...
No to tak: 1,5 miesiąca wakacji już minęło. Mogę je na pewno zaliczyć do udanych. Odpoczywam sobie i jest dobrze, nawet bardzo dobrze.
Z wyników z matur jestem zadowolona, nawet bardzo. Teraz czekam na wyniki rekrutacji na studia. I tak się zastanawiam czy prawo na pewno jest tym wymarzonym kierunkiem dla mnie. Może jest to psychologia? Nie wiem, dużo wątpliwości...
Muszę to poważnie przemyśleć. Od tego zależy całe moje przyszłe życie (Boże, jak to brzmi O_O)
Poza tym nic się nie dzieje. Nadrabiam zaległości czytelnicze, oglądam filmy, odpoczywam, robię zdjęcia i wiele innych rzeczy na które przez ten cały pracowity rok szkolny nie miałam czasu.
Upały dokuczają mi niemiłosiernie. A mają być do 14 lipca...
Jedynym pocieszeniem są burze...
* * *
Today, of course, will be a photo, but will not be subject to refer to the story.
Photo for today: my very very early morning photo session