2013/01/07

Zabójca z autostrady I-5

Miałam pisać tylko o filmach i książkach, który wywarły na mnie pozytywny wpływ, jednak, gdy obejrzałam film "Zabójca z autostrady I-5" musiałam napisać o nim kilka (nie ukrywam, że niemiłych) słów.

~ ~ ~ ~



Tytuł: "Zabójca z autostrady I-5"
Reżyser: Allan Kroeker
Rok premiery: 2011
Gatunek: thriller
Czas trwania: 85 minut

Na początek przytoczę Wam oficjalny opis filmu:

Mroczny thriller opowiadający prawdziwą historię polowania na seryjnego mordercę, który dokonywał swoich zbrodni wzdłuż jednej z amerykańskich autostrad.
Na terenie Stanów Zjednoczonych działa tajemniczy seryjny morderca, który jest podejrzany o popełnienie 14 zabójstw oraz wielu przestępstw na tle seksualnym. Wiadomo o nim jedno - swoich zbrodni dokonuje wzdłuż autostrady I-5 biegnącej przez stany Waszyngton, Oregon, Kalifornia. Próby jego identyfikacji podejmuje się detektyw Dave Kominek (John Corbett), człowiek, który odkrył, że za na pozór niepowiązanymi ze sobą morderstwami stoi ten sam człowiek. Trzymający w napięciu thriller telewizyjny o polowaniu na seryjnego mordercę. Scenariusz filmu powstał na podstawie opartej o prawdziwe wydarzenia książki autorstwa Ann Rule – napisała go Teena Booth (Pięć dziewczyn z Teksasu, Natalee Holloway, Niesłusznie skazany). Reżyserem obrazu jest Kanadyjczyk Allan Kroeker (seriale Star Trek: Stacja kosmiczna, Czynnik PSI, Battlestar Galactica), a zagrali w nim, m.in.: zdobywca dwóch nominacji do Złotego Globu za role w serialach Przystanek Alaska i Seks w wielkim mieście John Corbett (także: Moje wielkie greckie wesele, Granice miłości), również nominowana do tej nagrody Bo Derek (Dziesiątka, Tomcio Grubasek, Raperzy z Malibu) oraz Sara Canning (serial Pamiętniki wampirów).

No chyba sami przyznacie, że po takim opisie można spodziewać się dobrego filmu prawda ?
Ja w sumie na ten film zdecydowałam się przez przypadek - nic nie było ciekawego w nocy w telewizji, no to przełączyłam na HBO2 i akurat zapowiadali ten film: "Oparty na prawdziwej historii". Muszę Wam powiedzieć, że uwielbiam filmy oparte na faktach, bo wtedy wiem, że to co oglądam działo się na prawdę (w  takiej samej, bądź w odrobinę zmienionej wersji). 
Nocna pora - idealny czas na "mroczny thriller". Jeśli by to tylko była prawda...
Zacznę od tego, że lubię filmy o seryjnych mordercach (tak, to jest ten moment, w których powinniście zacząć się bać). Liczyłam na dobry film, skupiający się na psychice mordercy, a otrzymałam...jakiś bezsensowny gniot.
Już od samego początku, możemy czuć się nieco skołowani. Zbrodnie ukazane są w krótkich przebłyskach - tylko jedna z nich, z której jedna z ofiar uchodzi z życiem, pokazana jest bardziej szczegółowo. Osobiście bardzo mi się to nie podoba. Nie, żebym była jakąś wielką zwolenniczką lejącej się na ekranie krwi (bo jeśli bym  tego chciała, to obejrzałabym sobie "Piłę"), ale lubię, gdy ukazana jest zbrodnia i jej ofiary. Tutaj się z tym nie spotkamy - mamy najczęściej suche opisy zbrodni. 
Kolejnym moim zarzutem pod adresem tego filmu, jest zero akcji. Wszystko dzieje się od morderstwa do morderstwa i tyle. Bohaterowie są tak jakby zawieszeni w jakiejś przestrzeni i my, jako odbiorcy, mamy wrażenie, że są odcięci od rzeczywistości. 
Lubię, gdy filmy o seryjnych mordercach skupiają się na ich psychice. Wtedy mogę poznać, dlaczego dokonali tych zbrodni i jakie były ich motywacje. W tym filmie zostaliśmy pozbawieni tego (moim zdaniem) najważniejszego aspektu tego rodzaju filmów. O przeszłości zbrodniarza, dowiadujemy się tylko tyle, że w młodości lubił się obnażać (no jeśli to miała być "analiza jego psychiki" no to ja dziękuję bardzo -.-) 
Całościowo o filmie mogę powiedzieć tyle: jest dziwny. Dziwna jest sylwetka mordercy (podobno prawdziwa - jak było powiedziane na początku filmu), dziwna jest relacja, które nawiązuje się między detektywem Kominkiem (kto wymyślał to nazwisko...), a Beth Williams (jest to jedna z tych ofiar, które przeżyły atak mordercy, pomimo strzału głowę), samo poszukiwanie mordercy jest dziwne i w pewnym momencie się pogubiłam, co się dzieje, kto akurat jest na ekranie i co on tutaj robi. 
Ogólnie filmu nie polecam. Spodziewałam się na prawdę czegoś porządnego typu: "Zodiak" (również film oparty na faktach), a tutaj wielkie rozczarowanie. Myślę, że raczej jest to spowodowane długością filmu (tylko 85 minut). Gdyby film był dłuższy, moglibyśmy się spodziewać czegoś lepszego (taką mam nadzieję), a tutaj tymczasem mam wrażenie, że reżyser chciał wszystko upchnąć w 85 minutach. Upchnięcie mu się udało, ale z jakością już nie jest tak dobrze. 


Na youtubie znalazłam opisany wyżej film z polskim lektorem - kto jest odważny, może obejrzeć

2013/01/05

Steve Jobs - Walter Isaacson

W ostatnim poście pisałam Wam o tym, że w Nowym Roku chciałabym na blogu umieszczać recenzje obejrzanych filmów i przeczytanych książek.
Na pierwszy ogień idzie książka, którą wygrałam w konkursie Komputer Świata.

~ ~ ~ ~



Tytuł: Steve Jobs
Autor: Walter Isaacson
Liczba stron: 730

               Książkę przeczytałam już dawno, bodajże w czerwcu 2012 roku. Sama osobiście nie jestem jakąś wielką fanką Apple (wiadomo, jak każdy chciałabym mieć iMaca), ale Steve Jobs jest dla mnie przeogromnym autorytetem i wzorem.

              Steve Jobs to genialna biografia napisana przy współpracy samego Steve'a Jobsa. Jej autor - Walter Isaacson - to twórca bestsellerowych biografii Benjamina Franklina i Alberta Einsteina.
Walter w ciągu dwóch lat przeprowadził ponad czterdzieści rozmów z Jobsem. Jednak nie poprzestał na tym. Rozmawiał z ponad setką osób: członkami rodziny, przyjaciółmi, przeciwnikami, konkurentami i kolegami Steve'a.
Czytając książkę stajemy się świadkami pełnego wzlotów i upadków życia twórczego przedsiębiorcy. Jego nadludzka energia oraz perfekcjonizm (szczególnie to ostatnie) zrewolucjonizowały sześć (!) branż: komputery osobiste, filmy animowane (dla tych, którzy nie wiedzą co łączy Steve'a Jobsa i słynny Pixar odsyłam do książki ;)), muzykę, telefony, tablety i DTP (przygotowywanie dokumentów do publikacji elektronicznej).
Pomimo tego, że Jobs współpracował przy powstawaniu tej książki, nie domagał się kontroli nad tym, co zostanie w niej ujęte, ani nawet prawa do przeczytania jej przed wydaniem ! Niczego nie zatajał. Osobiście nawet zachęcał ludzi, których znał, by wypowiadali się o nim szczerze. Zresztą sam otwarcie (czasem okrutnie) wypowiadał się o tych, z którymi współpracował czy konkurował. Wypowiedzi jego przyjaciół, wrogów i kolegów sprawiają, że książka jest w 100% autentyczna. Dzięki temu poznajemy bez żadnych upiększeń pasje, perfekcjonizm, obsesje, artyzm, przewrotność i kompulsywną żądzę kontroli tego wybitnego umysłu. Wszystkie te cechy ukształtowały podejście Jobsa do biznesu oraz innowacyjności.
Jego niektóre cechy charakteru potrafiły doprowadzić otaczających go ludzi do furii a nawet rozpaczy.
Jednak jego osobowość oraz jakość produktów, które tworzył były ze sobą powiązane, tak samo jak komputery i oprogramowanie Apple, w jeden zintegrowany system.
            Książka może odstraszać swoją grubością (jakby nie patrzeć, jest to spora cegła). Czytając pierwsze rozdziały bardzo szybko można się do niej zrazić, jednak gdy się przez nie przebrnie, potem jest już coraz ciekawiej. Zagłębiamy się w świat wynalazków, pasji, ale również pewnych indywidualności oraz ekscentrycznych zachowań Jobsa (to, że trzymał bose nogi na stole w czasie narad to najdelikatniejszy przejaw jego geniuszu). Zdecydowanie jest to pozycja, którą warto polecić każdemu, bez względu na to, czy jest on fanem Apple, czy też nie. Z wielką chęcią bym do niej wróciła, ale mam za dużo książek do przeczytania. Ale kiedyś na pewno przeczytam ją jeszcze raz.