2012/08/25

Mission completed

Na drzewach widać już pierwsze oznaki jesieni. Małe listki szumiących codziennie rankiem brzózek zmieniają barwę z głębokiej zieleni na wyrazisty żółty, wręcz złocisty kolor. Trawa w niektórych miejscach żółknie, kwiaty, które jeszcze niedawno cieszyły nasze oczy feerią barw, przekwitają lub usychają, na jabłoniach prężą się dumnie czerwone jabłka, a śliwy upstrzone są małymi, fioletowymi owocami.
Wiem, że kalendarzowa jesień jeszcze nie nadeszła, ale to na pewno są jej pierwsze oznaki. Upały i wysokie temperatury odpuściły i już raczej nie powrócą. A jeśli nawet się pojawią, to będą to jedno lub dwudniowe "incydenty". Zmrok również zapada coraz wcześniej i muszę przyznać, że trochę mnie to irytuje. Do tej pory mogłam spokojnie do godziny 21 czytać sobie książkę bez zapalania światła, a teraz muszę niestety korzystać z lampki. Irytujące, nieprawdaż ?
Za niedługo powitamy wrzesień (już w przyszłym tygodniu), a z nim kalendarzową jesień, chłodne nocy (już od dzisiaj mają być chłodne), coraz szybciej zapadające ciemności.
Wszyscy, którzy od września powracają w szkolne mury pewnie nie pałają pozytywnym nastawieniem do jesieni i związanych z nią zjawisk. Jednak złota polska jesień, nawet spędzona w szkolnych murach jest piękna (chociaż do tej pory jesień była deszczowa, ale w tym roku zapowiada się pięknie: "Jesień będzie złota, a zima łagodna").
Z "jesienią szkolną" związane jest jedno z moich najpiękniejszych chyba wspomnień:

Tego dnia świeciło piękne  październikowe słońce. Korytarz przed klasą z historii, która znajdowała się na pierwszym piętrze wychodził na szkolny parking na stronę wschodnią, a więc o tej porze dnia (popołudnie) był zacieniony. Po kilku minutach przerwy zegar wybił godzinę, o której miały zacząć się zajęcia. Za moment pojawił się nasz kochany nauczyciel z historii i otworzył pracownię. Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca. Ja z moją przyjaciółką siedziałyśmy w rzędzie pod oknem. Wypakowaliśmy książki, zeszyty i zaczęła się lekcja - jak zwykle od sprawdzania obecności, a więc momentu, w którym można było porozmawiać i wymienić jeszcze ostatnie ploteczki, na które zabrakło czasu na przerwie. A że była to pierwsza klasa, październik, a więc w sumie początek nowej szkoły to raczej nie byłam skora do rozmów, żeby się nie narazić. I wtedy ujrzałam Go. Przepiękny, wysoki i potężny klon o każdym liściu idealnie żółtym oświetlonym złocistym słońcem. Obraz ten utkwił mi głęboko w pamięci i na pewno będę pamiętać o nim bardzo, baaardzo długo.
A co w tym jest wyjątkowego ? Klon już więcej nie zmienił tak pięknie koloru swoich liści. W ciągu kolejnych dwóch lat, które spędziłam w szkole pozbawione były tego pięknego widoku. Drzewo zmieniło kolor swoich liści, ale na brzydki, brązowy kolor, który nie miał nic wspólnego z piękną złocistą żółcią, którą pamiętałam tak dobrze...


~ ~ ~ ~

Wakacje bardzo mnie rozleniwiły. Leń, który we mnie zamieszkał rozrósł się do niewyobrażalnych wręcz rozmiarów, ale planuję z nim walczyć, za kilka dni...

~ ~ ~ ~

W czwartek przebudziłam się o 6:07 (nietypowa jak dla mnie pora) i wiedziałam, że podjęłam już tą decyzję, na którą dałam sobie czas do końca sierpnia. Byłam jej pewna, pomimo tak wczesnej pory. Mój umysł mógł wreszcie odpocząć, zrelaksować się, bo nie musiał już nad niczym wiecznie myśleć i rozważać.
Zdecydowałam: rezygnuję ze studiów, na które nie mam ochoty iść, a ten rok poświęcam na naukę do matury z historii na poziomie rozszerzonym i wosu na poziomie podstawowym.
Czy w podjęciu decyzji pomogła moja lista "+"  i "-" ? Nie wiem, ale na pewno nie zaszkodziła. Jakoś uporządkowała mi wszystko co gdzieś tam kłębiło się w mojej głowie.



+
-

  1. więcej czasu na naukę do matury
  2. nie będę musiała zmuszać się do chodzenia na studia, które mnie nie interesują
  3. skupię się tylko na maturze i nie będę rozpraszać się niepotrzebnymi rzeczami
  4. będę mogła przeczytać dużo książek historycznych, które na pewno przydadzą mi się do matury
  5. brak stresów
  6. wysypianie się
  7. mój czas, który spędziłabym na nauce na studiach poszedłby na marne (rok do kosza)
  8. pewność, że będę mieć czas na naukę do matury

  1. rok przerwy w szkolnych obowiązkach
  2. mogą mnie nie przyjąć na prawo
  3. brak ubezpieczenia zdrowotnego
  4. rok straty



Hmm...i to w sumie tyle nowości ode mnie...

* * *

Zdjęcie na dzisiaj: krwisty zachód


6 comments:

  1. Też dziś fotografowałam zachód...

    A co do decyzji-wydaje mi się, że podjęłaś słuszną. Posłuchałaś siebie samej, a to najważniejsze. Myślę, że wyjdzie Ci to na dobre :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to akurat stare zdjęcie :) Z zeszłego roku :)

      Dziękuję *hug*

      Usuń
  2. Hmm... co do siódmego punktu, to się nie zgodzę, to na pewno nie byłby rok do kosza, bo nabyłabyś tam jakichś umiejętności, to nie byłby zmarnowany rok, na pewno. Ale w świetle pozostałych argumentów...
    ...tylko, żeby nie skończyło się na chęciach i postanowieniach ;> będę trzymać kciuki za powodzenie w tej kolejnej "misji" ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Robisz jak czujesz :) a to dobrze. gratuluję podjęcia decyzji.
    Piękne zdjęcie <3

    OdpowiedzUsuń